środa, 8 lutego 2012

Eliksir miłości


Eliksir miłości

Na królewskim dworze gwarno i wesoło było już od rana. Na coroczny turniej zjechali hrabiowie i książęta najznamienitszych rodów. Oto bowiem dobry król Borzysław, królewskim orędziem, ogłosił wszem i wobec, że rękę jedynej córki swojej, pięknej Kunegundy, odda temu z rycerzy, który zwycięzcą turnieju zostanie. Największym bowiem zmartwieniem króla była niechęć Kunegundy do zamążpójścia. Wychowana bez matki królewna wyrosła na pannę kapryśną i zarozumiałą. Na ciągłe pytania zatroskanego ojca, kiedy stan panieński porzuci, odpowiadała ze śmiechem, że: „ Jeszcze się taki nie narodził, który by Kundzi dogodził”. Tak więc, miał król nadzieję, że podczas jutrzejszego turnieju, któryś z zawodników rozkocha w sobie jego jedynaczkę.
Wśród przybyłych był piękny i mocarny Radomysł, któremu chwalebne czyny i zwycięstwa w bojach przysporzyły sławy wykraczającej daleko poza granice królestwa. Prosty lud zaś, lękliwie szeptał, że młodzian chyba z diabłem pakt zawarł, bowiem ani miecz, ani strzała, ani nawet kły drapieżnego zwierza krzywdy żadnej zadać mu nie mogły. Młody rycerz przybył na dwór po to przede wszystkiem, iżby fumy i dąsy z królewskiej córy przegonić.
Na koniec trzeciego dnia turnieju trębacze, na wszystkich zamkowych wieżycach, gromko obwieścili zwycięstwo Radomysła. Radość była powszechna. Cieszyli się król, dworzanie i pospólstwo, i tylko królewska córka siedziała obok ojca z twarzą chmurną i nieprzeniknioną.
Zwycięzca podszedł do króla, przyklęknął i odezwał się w te słowa:
-       Mój Panie! Wielki to honor i zaszczyt dla mnie, że w rycerskich zawodach udział brać mogłem i palmę pierwszeństwa zdobyłem, ale nagrody wyznaczonej dozwól mi nie odbierać.
Król Borzysław uszom własnym uwierzyć nie mógł.
-       Jakże to młodzieńcze! – Wykrzyknął ze zdumieniem. Azaliż córka moja jedyna nie podoba ci się? Za małżonkę pojąć jej nie chcesz?
-       Aliści, Królu – odparł młody rycerz.  Piękna jest Kunegunda, ale gdzież ja bym z taką sekutnicą dalszy swój żywot przepędzić miał. Wolę za dzikim zwierzem po kniei chadzać, niż wiecznych dąsów i kaprysów przyszłej połowicy wysłuchiwać.
-       Ojcowską wolę wypełnić musisz – ozwała się z nagła Kunegunda. Inaczej zginiesz pod katowskim toporem                                          
Uśmiechnął się tajemniczo Radomysł, zamyślił na oka mgnienie i rzekł:
-       Ha! Jeśli taka wola i królewska i niebieska, niechaj zatem tak się stanie, a kapryśna Kunegunda niechaj żoną mą zostanie.
W krótki czas wyprawiono huczne wesele, a potem sam monarcha młodych do komnaty małżeńskiej odprowadził. Królewna poczyniła staranne przygotowania do nocy poślubnej. Poprzedniego wieczora pobiegła do swojej starej niani, którą wszyscy czarownicą zwali, dla jej umiejętności odczyniania złych uroków. Długo prosiła niańkę o sporządzenie śmiertelnego eliksiru dla swojego małżonka. Umyśliła sobie bowiem, chytra pannica, że poślubna noc będzie zarazem ostatnią nocą życia dla jej młodego męża.  Stara wzbraniała się rękę, do tak okrutnej zbrodni przyłożyć, ale w końcu naparzywszy ziela wszelakiego, napar we flakonik wlała i dała Kunegundzie ze słowami:
-       Pamiętajże dzieweczko! Kiedy już do małżeńskiego łoża sposobić się będziecie, każ przygotować puchar z mocnym winem i ukradkiem zawartość flakonu do naczynia nalej. Ażeby zaś, podejrzeń jakowych Radomysł nie nabrał, dla siebie takoż wino przygotuj i razem z mężem toast wypełnij. Jednako bacz królewno, iżby kielichów nie pomieniać, a rankiem gdy oczęta rozewrzesz nie mąż, ale zimny trup w twym łożu spoczywać będzie.
Ukryła Kunegunda truciznę w fałdach szaty i w małżeńskiej komnacie, sposobnej chwili doczekawszy, do mężowskiego pucharu eliksir wlała.
Jednakoż Radomysł o potajemnych konszachtach żony dobrze wiedział i tak ją po kilkakroć obrócił, że nie wiedząc wcale, królewna zatrute wino wypiła.
Rankiem gdy poranne zorze jasną smugą na twarze śpiących się kładły, małżonkowie obudzili się w tej samej chwili. Wielce zadziwiona była Kunegunda, że nie trupa, ale pięknego rycerza ma u boku swego. Niemożebnie zdziwiona była jednak tym, że oto zakochana jest do szaleństwa w Radomyśle i nie pojmuje jak to się mogło stać. Radomysł także zadziwił się, ale przemianą jaka zaszła w tej samolubnej i złośliwej dziewce, która przemieniła się w dobrą, kochającą i posłuszną żonę księcia. Wiedział przecież, że tajemniczy napój to nie była trucizna, ale eliksir miłości. Nie spodziewał się jednak, że królewska córka, którą od dawna kochał, zostanie tak wspaniałą żoną i czułą kochanką. A wszystko
dzięki starej mądrej białogłowie, która tym samym przyczyniła się do rozkwitu królewskiego rodu Borzysława, albowiem Radomysł i Kunegunda doczekali się gromadki potomstwa. 

Warszawa
marzec 2004

Brak komentarzy: